Portret młodej kobiety, lata 30. XX w.
olej, płótno; 55 x 33 cm;
sygn. l. g.: Muter
estymacja: 150 000 - 190 000 zł
Zobacz pełne informacje
olej, płótno; 55 x 33 cm;
sygn. l. g.: Muter;
na odwrocie napisy autorskie: MUTER / Tete de femme / No 10M (55 x 33), na krośnie powtórzona sygnatura: Muter.
„Kocham każdy mój model, nawet najbrzydszy, a jeśli nie potrafię go pokochać, nie umiem go namalować” - mówiła Mela Muter w wywiadzie dla Nowego Dziennika w l. 20. XX w. (s. 239). To krótkie zdanie artystki stanowi źródło dla portretów Meli Muter, wśród których znalazły się m.in. wizerunki ubogich bretonek, zapracowanych rybaków, okaleczonych żołnierzy oraz znanych artystów, muzyków i literatów. Artystka wszystkich z nich traktuje równorzędnie, nie upiększa, nie schlebia, wręcz przeciwnie, malowane przez nią wizerunki niemal obnażają wnętrze modela i, jak sama wspomina, ukazują jego istotę. Równocześnie intymność tych przedstawień, podkreśla głęboką wrażliwość emocjonalną Meli Muter „...kiedy mówi się, starając zrobić mi komplement - 'Pani tworzy portrety psychologiczne' - ogarnia mnie bunt! (…) Nie zadaję sobie nigdy pytania, czy osoba znajdująca się przed moimi sztalugami jest dobra, fałszywa, hojna, inteligentna. Staram się zawładnąć nią i przedstawić, tak jak czynię to w przypadku kwiatu, pomidora czy drzewa, wczuć się w jej istotę: jeśli mi się to udaje, wyrażam się przez pryzmat jej osobowości”.
Energia jaka bije z obrazów Meli Muter, nie płynie tylko z siły osobowości sportretowanej postaci. Wynika również, z szerokich i mocnych pociągnięć pędzla, odważnych zestawień barwnych i wykorzystania niezamalowanego podobrazia jako części dzieła - np. jako jego światła (blasku). Ta zaznaczana przez krytyków forma nadaje dziełom artystki monumentalności, równocześnie sama malarka jak i otaczające ją środowisko spostrzega: „To Paryż dał mi wszystkie elementy, które składają się na moją sztukę. Tu odnalazłam nawet mój słowiański charakter, którego w Polsce bym zapewne nawet nie zauważyła, a który tu wszyscy chętnie zauważają w moich płótnach. I w tym jest, jak sądzę, wielka siła Paryża: wszystkie przeróżne surowce, jakie przywozimy tu ze sobą, ulegają tu wzmocnieniu i przetapiają się w jednolity stop, rodzaj solidnego i jednolitego metalu” - mówiła Mela Muter, a autorka Mela Muter. Gorączka życia Karolina Prewęcka dodaje: „W tamtych czasach [l. 20. XX w.], w tamtym artystycznym Paryżu, opłacało się być Słowianinem.
To była marka symbolizująca energię. (…) [Jean] Cocteau mówił, że Słowianie są jak pioruny, Francuzi jak maszyna, Niemcy jak plastik” (s. 235).
Mela Muter (właściwie Maria Melania Mutermilch z domu Klingsland) ukończyła kurs w Szkole Rysunku i Malarstwa dla Kobiet u Miłosza Kotarbińskiego w Warszawie oraz uczęszczała do paryskich Academie de la Grande Chaumiere i Academie Colarossi. Artystka uważała się za samouka, twierdząc,
że prawdziwą szkołą malarstwa były dla niej dopiero kontakty z wybitnymi artystami i ich sztuką. Od 1901 roku na stałe mieszkała w Paryżu, uzyskując w 1927 roku obywatelstwo francuskie. W 1912 roku została członkiem paryskiego Societe Nationale des Beaux-Arts.
(cytaty za: Karolina Prewęcka, Mela Muter. Gorączka życia, Warszawa, 2021; )