olej, płótno; 50 x 50 cm;
sygn. l. d.: TP. (inicjał wiązany);
na odwrocie opisany: TERESA PĄGOWSKA 1996, II/96 / 50 x 50 cm, „PIES NA SZNURKU”.
„Zacznijmy od początku. Od nabijania płótna na blejtram. Musi być naciągnięte doskonale. Gdy obraz ma być tak ascetyczny, liczy się każdy najdrobniejszy detal. Szare, lniane płótno zostaje okryte klejem, ale już wtedy może pojawić się kolor. Podkładu nie będzie, bo szarość płótna jest wielką i pożądaną własnością powstającego obrazu. Zacznijmy jeszcze raz, zacznijmy od samej malarki. Najważniejsza jest prostota. Prosty strój i sposób wyrażania myśli - tak Bogusław Deptuła rozpoczyna esej w katalogu Teresy Pągowskiej, a podsumowuje go sama autorka obrazów: Dłużej myślę, niż maluję.”
Opisanie świata przez Teresę Pągowską w jej figuratywnych obrazach jest poprzedzone głęboką analizą tematu, często uproszczonego do anonimowej postaci, a następnie formy. Formy zarówno w postaci szablonu wykorzystanego do wstępnego zagospodarowania kompozycji czy jej analizy, jak również wybrania odpowiedniej formy malarskiej, laserunku, delikatnego, niemal niewidocznego pociągnięcia pędzlem, czy jak w przypadku oferowanego płótna barw ziemi, akcentu ulubionej czerni i bieli.
O procesie twórczym, który w przypadku dzieł Teresy Pągowskiej nie odznacza się na płótnie na przykład w agresywnych pociągnięciach pędzla, a pozostaje jedynie w świadomości artystki jako jej wewnętrzne zmaganie, mierzenie się z tematem, wyobraźnią, rozumem. Bogusław Deptuła pisze: „Są obrazy które rodzą się w trakcie zaciekłej walki artysty z oporną materią i noszą na sobie piętno zmagania. Obciążone warstwami farby, ze śladami poprawek, czasem wręcz dziurawe, niosą w sobie ciężar egzystencji. Pągowska nie pozwala sobie na to. To, co widać, to czysta esencja. Ślady procesu sublimowania nie zostały ujawnione. Zostały w niej. Gdy coś w końcu pojawia się na płótnie, najwyraźniej nieodwołalnie winno było się na nim znaleźć.”
Impulsem dla Teresy Pągowskiej do tworzenia jest przeżycie, które nazywa powodem. W rozmowie z Elżbietą Dzikowską mówi: „Istnieje przeżycie, które nazywam powodem. A że nie mam w sobie nic z reportera, muszę ten zarys przeżycia pogłębić w sobie, długo z nim żyć, by nabrał ciała, by stał się musem. I zaraz szukam formy. Bo, przecież u nas, malarzy, wszystko rodzi się z oka i głowy jednocześnie. Wyobraźnia widzi i nadaje kształt przeżyciu.”